niedziela, 1 września 2019

FKB ed. #61 - A 30-day Fantastic Challenge. Day 1

948 dzień w sieci... / 948days in the web..
First day in the row….


Wrzesień w tym roku będzie szczególnym miesiącem, a to dzięki inicjatywie jaką na ten miesiąc zaproponowali QC oraz Maniex, a ja wbrew rozsądkowi postanowiłem do tego dołączyć. W tym miesiącu blog będzie podporządkowany:

30-dniowemu Wyzwaniu Fantastycznemu

Ale co to, jak to i dlaczego? W telegraficznym skrócie, co dzień będę odpowiadał (i nie tylko ja, ale mam nadziej że wielu współblogerów) na jedno pytanie związane z szeroko pojętą fantastyką. Więcej i dokładniej możecie o inicjatywie poczytać tutaj.

A my śpieszymy do pierwszego pytania:

Dzień 1: Kiedy zainteresowałeś się fantastyką, twoje początki?

To wyjątkowo proste pytanie, zadane na rozgrzewkę przed wieloma innymi, niespodziewanie wymaga dość skomplikowanej odpowiedzi. 

Tak naprawdę zainteresowanie fantastyką i fantastką naukowa jest ze mną od zawsze, odkąd pamiętam. Wygląda na to, że jestem nerdem od zawsze :D Chłopak w okularach, wiecznie z głową w książkach i grach. Już jako dzieciak, ledwie spełniający wymóg wiekowy do zabawy klockami Lego, prosiłem o te związane z kosmosem (klocki Lego to osobny, szeroki temat i na razie go zostawmy). Jednym z moich najwcześniejszych wspomnień związanych z fantastyką była lektura Dwudziestu tysięcy mil podmorskiej żeglugi Juliusza Verne. Pamiętam, że przeczytałem ją bardzo wcześnie, jeśli pamięć mnie nie myli, w okolicach 3-4 klasy podstawówki. Wtedy dosłownie pożerałem książki. 

Mój dom rodzinny też nie był pozbawiony fantastyki - na półce znalazłem książkę, do której mam wciąż olbrzymi sentyment Pomnik pióra Lloyd Biggle Jr. (wciąż gdzieś ją mam, poplamioną kawą, sklejoną taśmą, stojącą na półce pośród innych tytułów). Potem to była reakcja łańcuchowa: Andre Norton, Lem, Tolkien, Herbert, Strugaccy i wielu innych. 

Ale nie samymi książkami fantastyka stoi. Ilustracja też miała swój udział w obudzeniu mojej wyobraźni i wciągnięciu mnie doszczętnie w szpony fantastyki. Stara koszulka metalowej kapeli z przepiekaną ilustracją doprowadziła mnie do Lusia Royo, a to otwarło mi cały nowy zakątek fantastyki. 

Gdzieś w między czasie pojawiły się pierwsze gry RPG - podręczniki kupione do spółki z kolegami z osiedla. Zanim skończyłem podstawówkę byłem już w 100% fanem (fanatykiem może) fantastyki. 

Cóż to już długi wywód na temat tego, kiedy zaczęła się ta przygoda. Wygląda na to, że dla mnie odpowiedź brzmi - od zawsze. 

September this year will be a special month thanks to the initiative QC and Maniex have proposed for this month, and I decided to join this against all reason. This month, the blog will be subordinated to:

30-day Fantastic Challenge

But what is this and why? In brief, every day I will answer (and not only me but I hope from many co-bloggers) to one question related to fantasy in the broad sense. You can read more about the initiative here.

And we hurry to the first question:

Day 1: When did you get interested in fantasy, your beginnings?



This is an extremely simple question, asked to warm up before many others unexpectedly require a rather complicated answer.

Interest in fantasy and science fiction has always been with me since I can remember. It seems like I've always been a nerd :D A kid with glasses forever with his head in books and games. As a kid barely meeting the age requirement to play with Lego blocks, I asked for space-related ones (Lego blocks are a separate, broad topic and let's leave it for now). One of my earliest memories related to fantasy was reading Twenty thousand miles of Julius Verne's undersea navigation, I remember reading it very early if my memory is correct, around 3-4 years of primary school. Then I devoured books.

My family home was not devoid of fantasy either - on the shelf I found a book for which I still have a great fondness Monument to the pen by Lloyd Biggle Jr. (I still have it somewhere, stained with coffee, stuck with tape standing on a shelf among other titles). Then it was a chain reaction: Andre Norton, Lem, Tolkien, Herbert, Strugaccy and many others.

But fantasy is not the only books. The illustration also contributed to the awakening of my imagination and drawing me completely into the clutches of fantasy. An old t-shirt of a metal band with a scorched illustration led me to Lusia Royo and this opened up a whole new corner of fantasy.

Somewhere in the meantime, the first RPG games in my life appeared - textbooks bought to a company with colleagues from the estate. By the time I finished primary school I was already a 100% fantasy fan.

Well, this is a long argument about when this adventure began, it seems to me that the answer is - always.




4 komentarze:

  1. Phi.. Czymś poważnym, byś się zajął. ;)

    Ale Luis Royo rządzi. ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Gdybym nie przepuszczał hajsu na figurki, to pewnie moja kolekcja LEGO byłaby równie imponująca. Tak bardzo to rozumiem :D

    OdpowiedzUsuń