środa, 2 października 2019

Report from Warheim Tournament - Dwie wieże

977 dzień w sieci... / 977 days in the web..
as per the will of Gork Underwater and Deep Sea Mork...

W ubiegłą sobotę, 28 września w Sosnowieckim Zespole Szkół Elektronicznych i Informatycznych odbył się kolejny turniej Warheima. To już ósmy z kolei turniej tego ciekawego systemu i ku mojemu zadowoleniu ósmy w którym udało się mi wziąć udział.

Po raz kolejny postanowiłem wystawić do boju Załogę Zielonoskórych Kaprów. Granie tą szczególną bandą sprawia mi wiele radości, równie wiele, ile sama praca nad modelami do tej wesołej gromadki.


1 bitwa 

Pełen werwy i goblińskiego zapału stanąłem do pierwszej bitwy. Moim przeciwnikiem był Adrenalbooster z bloga I can't paint stuff prowadzący do boju Rycerzy Graala. 

Bitwę rozpocząłem z klasycznym dla mnie pechem. Pierwszy rzut w grze wygenerował zdarzenie losowe - demoniczny śmiech Khorna przetacza się ponad polem bitwy powalając praktycznie całą moją bandę! Na moje szczęście zmniejszające się w tym scenariuszu pole bitwy nie zagarnęło nikogo z moich (niezbyt) odważnych kaprów. 
W następnych turach rycerze nacierali przez most na rzece, puszczając przodem przyzwane wilki - moja załoga odpowiedziała ogniem broni czarnoprochowej. 
To nie wystarczyło aby zatrzymać natarcie Bretończyków. Przedarli się przez most. Fanatycy z rycerskiej braci uderzyli na lewą flankę, wiążąc w walce wręcz dwójkę kaprów. Pozostali wojownicy Graala zaatakowali przywołanego przez goblińskiego szamana squiga, wyłączając go z walki - szlachetni rycerze za późno zdali sobie sprawę, że przez ten ruch trafili w krzyżowy ogień goblińskich pistoletów. 
Gdy prochowy dym rozwiał się wielu szlachetnych mężów, w tym dowodzący rycerzami, krwawili niezdolni do dalszej walki. Osłabieni rycerze stracili nerwy i, na szczęście dla Kaprów, wycofali się z walki. W ostatniej chwili! Gdyby wytrwali choć chwilę dłużej, to bohaterowie Kaprów mieliby wiele problemów w zwarciu wręcz z fanatycznymi zelotami Bretończyków. 
Potyczka zakończyła się wynikiem 15-5 dla Załogi Zielonoskórych Kaprów.
Last Saturday, September 28 in Sosnowiec Team of Electronic and IT Schools, another Warheim tournament took place. This is the eighth tournament of this interesting system, and to my satisfaction, the eighth in which I managed to participate. Once again, I decided to field the Crew of Green-skinned Kapers. Playing this special band brings a lot of joy, just as much as working on the models is this happy bunch.
1st battle

Full of vigor and goblin enthusiasm, I stood up to the first battle. My opponent was Adrenalbooster from the blog I can't paint stuff leading the warband of the Grail Knights to the battle. I started the battle with a bit of bad luck for me. The first roll in the game generated a random event - Khorn's demonic laughter rolls over the battlefield, knocking down almost all of my gang! Fortunately, the battlefield narrowing in this scenario did not capture any of my (not quite) brave whims. In the following rounds, the knights rushed across the bridge on the river, unleashing forward the summoned wolves - my crew responded with black powder fire. It wasn't enough to stop the Breton’s attack. They broke through the bridge. The fanatics of the knightly brothers struck the left flank, tying up two melee fighters. The other Grail warriors attacked the goblin shaman squig, knocking him out from the fight - the noble knights realized too late that they are in crossfire of the goblin pistols. When the powder smoke dissipated many noblemen, including the commanding knights, they were bleeding unable to continue fighting. Weakened knights lost their nerves and, fortunately for the Kapres, withdrew from the fight. At the last minute! If they lasted a bit longer, the heroes of the Kapras would have had many problems in close quarters with the fanatical zealots of the Bretonians. The skirmish ended with a score of 15-5 for the Greenskin Capers Crew.




2 bitwa

W drugiej bitwie moi zielonoskórzy piraci spotkali na placu bitwy Złotą Kompanię Elmina. Właściciel bloga Paint for the Paint God wystawił swoją osławioną drużynę na zasadach piechoty morskiej z Marienburga.
Gobliny z wprawą ruszyły do zbierania skarbów rozrzuconych na polu bitwy, ale ludzie postanowili im pokrzyżować szyki. Potyczka toczyła się na dwóch brzegach rzeki dzielącej teren gry. Prawą flanką dowodził kapitan Dragan w asyście Hamlina łowcy niewolników oraz sztandarowego. W kierunku znaczników rozrzuconych w pobliżu pomnika piraci skierowali również trzech fanatycznych kaprów oraz dwóch z nowo najętych snotlingów. Po drugiej stronie rzeki szaman Ismet prowadził natarcie trzech przywołanych squigów. Siłę ognia zapewniali matowie Tanvir oraz Tahir wraz z ostatnim z fanatyków. Za mięso armatnie posłużyły dwa pozostałe snotlingi. 
Złota Kompania również postanowiła podzielić swoje siły. Naprzeciw dowódcy goblinów wyruszył wrogi dowódca wraz z czarodziejką oraz czwórką wojaków. Drugi brzeg rzeki miał zabezpieczyć imponujących rozmiarów bosman Berg prowadzący do boju piątkę wojowników. Trzecią cześć ludzkiej kompanii stanowili kusznicy, którzy szybko zabezpieczyli przeszkodę w centralnej części pola bitwy i z stamtąd razili goblinów bełtami przez całą grę. 
Walka w budynkach była bardzo dynamiczna, ludzie szybko dopadli tam do zielonoskórych, ci jednak nie umierali tak łatwo, jakby sobie tego życzył dowodzący ludźmi. Strzały Kaprów okazały się mordercze, a strzały kuszników dosięgały tylko snotlingi, wysłane przodem. 
W tym samy czasie walki na drugiej flance przebiegały po myśli piratów. Strzały z kuszy tylko nieznacznie spowolniły szarże squigów, za to pistolety matów okazały się celne. Po chwili przyzwane mordercze stworki dotarły do wojowników w ślicznych pancerza. Gwoździem do trumny dla wojaków po tej stronie bitwy było zdarzenie losowe - błędne ogniki, które uniosły się z nadrzecznych szuwar (niewątpliwe sprowadzone wolą Gorka), zasiały strach i zamęt w sercach ludzi. Nawet ogromny Bosman uciekał z pola bitwy. 
Na obu flankach piraci, pomimo walk, robili to do czego przywykli - grabili znaczniki kosztowności. 
Gdy na lewej flance trwał chaos, walki po przeciwnej stronie nabierały na sile. Dowodzący Złotą Kompanią, wsparty magią, odnosił sukcesy w siekaniu goblinów. Czarodziejka mająca w swoim arsenale zaklęty miecz zbliżała się niebezpiecznie. Jednak po raz kolejny ostrzał kaprów na bliski zasięg okazał się morderczy dla wrogów. W międzyczasie Kapitanowi, osłanianemu przez resztę drużyny, udaję się dotransportować znacznik do wieży. Dzięki temu gwarantuje on Załodze Zielonoskórych Kaprów zwycięstwo, gdy chwilę później Dowódca Złotej Kompanii zarządza odwrót, pragnąc uniknąć dalszych start, a nie widząc szans na zwycięstwo. 
16-4 dla zielonoskórych.
2nd battle

In the second battle, my green-skinned pirates met Elmin's Gold Company on the battlefield. The author of the blog Paint for the Paint God fielded his notorious Marine Infantry warband from Marienburg.
The goblins skillfully started to collect treasures scattered around the battlefield but Marienburg people decided to thwart them. The skirmish took place on two banks of the river dividing the battlefield. The right flank was commanded by Captain Dragan, assisted by Hamlin, the slave hunter and the standard bearer. Pirates also directed three fanatical capers and two of the newly hired snotling, In the direction of the treasure markers scattered near the monument. On the other side of the river, the shaman Ismet led the assault of three summoned squigs. The firepower was provided by the Tanvir and Tahir and the last of remaining the fanatics. The other two Snotlings served as cannon meet.
The Golden Company also decided to divide its forces. The Goblin commander was engaged in combat with the enemy sorceress and four warriors. The other side of the river was to be secured by the rather opulent bosun Berg, leading the five warriors in battle. The third part of the Marienburg company included crossbowmen, who quickly secured an opportune position in the central part of the battlefield and continuously shot at goblins throughout the encounter.
The fight in the buildings was very dynamic, people of Marienburg quickly got to the greenskins, but they didn't die as easily as humans would expect. The Privateer's shoots were deadly, and the crossbow arrows only reached the forward-most snotling.
At the same time, the battles on the second flank went as Goblin pirates planned. Crossbow shots only slowed down the squig charges slightly, and the mate pistols proved accurate. After a while, summoned murderous creatures reached the warriors in their cutesy amours. The tipping point for the soldiers on this side of the battle was a random event - the fiery flames that rose from the riverside rushes (undoubtedly brought by Gork's will) sowed fear and confusion in the hearts of people. Even the huge bosun fled the battlefield.
On both flanks, despite the fighting, the pirates did what they were used to do - robbed valuables and treasure.
As chaos continued on the left flank, the fights on the opposite side grew stronger. Commanded by the Golden Company, supported by magic, he was successful in chopping goblins. The sorceress, who had her enchanted sword in her arsenal, was approaching dangerously. However, once again, pistol shots at close range turned out to be deadly to enemies. In the meantime, Captain, shielded by the rest of the team, manages to transport the marker to the tower. Thanks to this, he guarantees the Crew of the Greenskin Capers victory when a moment later the Commander of the Golden Company manages to retreat, wishing to avoid further quarrel and abandoning any chance for victory.

16-4 for greenskins.

3 bitwa

W trzecim starciu rozochocone sukcesami gobliny miały się zetrzeć z Karnawałem Chaosu. Wyznawców Khorna do boju prowadził Torin, od czasu do czasu publikujący coś na blogu swoim blogu Paint Crime Site.
Piekielne ogary, pomiot chaosu, przerażający wojownicy to nie coś, z czym przeciętny piracki goblin chce się zetknąć, dlatego też taktyka bezpośredniego starcia nie wchodziła w grę. Piraci chcieli ukraść skarb jak najszybciej. Podczas, gdy szaman w towarzystwie fanatyków i snotlingów zajmował wielką bestie przeciwnika, pozostali bohaterowie zmierzali do wież, aby je przeszukiwać. I tutaj po raz pierwszy w tej bitwie uśmiechnęło się do nich szczęście - skarb został odnaleziony przez kapitana i to w tej części pola bitwy, gdzie gobliny miały przewagę. W tym momencie zaczął się kontrolowany odwrót goblinów. Kapitan rzucał na kultystów swoje mięso armatnie -  to nieznaczące snotlingi padły ofiarą ogarów chaosu podczas, gdy on sam się wycofywał. Również piekielny treser miał problemy - szaman miotający klątwy sprawił, że ani on ani jego podopieczny pomiot nie potrafili wyswobodzić się z walki z przeciwnikami, którym w normalnym wypadku zmiażdżyliby z łatwością. Po raz drugi w tej bitwie uśmiechnęło się do kaprów szczęście, gdy jeden z przywołanych Krwiopuszczów zginął w trakcie szarży od pistoletu pojedynkowego jednego z matów. Dzięki temu mat zabezpieczający drugą wieżę przeżył - co, jak się miało okazać, było kluczowe dla zwycięstwa. Goblinom ostrzeliwującym się podczas odwrotu udało się wyłączyć kilku kolejnych przeciwników. Z początkiem następnej tury Khornici poddali pola, zdecydowanie wbrew woli Torina, a Załoga Zielonoskórych Kaprów po raz trzeci tego dnia odniosła zwycięstwo.
Wynik spotkania 15-5
3rd battle

In the third clash, the Goblins mad with their glorious victories were to clash with the Carnival of Chaos. Khorn’s followers led to fight by Torin, also known for publishing something ocasionally on his blog of his blog Paint Crime Site.
Hell hounds, a brood of chaos, terrifying chaos warriors are not something that the average pirate goblin wants to meet with, therefore tactics of the direct clash were not an option. Pirates wanted to ‘secure’ the treasure as soon as possible. While the shaman in the company of all fanatics and a snotling occupied the great beasts of the enemy, the other heroes were heading to the towers to search them. And here for the first time in this battle luck smiled at them - the treasure was found by the captain in the part of the battlefield where the goblins had the advantage. At this point, the controlled retreat of the goblins began. The captain threw his cannon meet at cultists - it was the nameless snotlings who fell victim to the hounds of chaos while he was retreating. The infernal trainer also had problems - the curse cast by shaman crippled him so that neither he nor his pupil could not free themselves from the fight with opponents who would normally crush easily. For the second time in this battle, the Privateers were lucky when one of the summoned Bloodmen died during a charge with duel pistols of one of the mates. Thanks to this, the mate protecting the second tower survived - which was to be crucial for victory. A goblin firing his way through retreat, managed to wound several more enemies. At the beginning of the next round, the Khorn followers gave up, definitely against Torin's will, and the crew of the Greenskin Capers won for the third time that day.

The outcome of the meeting 15-5



4 bitwa


I tak ja, który zazwyczaj zagrzewa sobie miejsce w dolnych rejonach tabeli, miałem rozegrać ostatnią bitwę na pierwszym stole. I to goblińskim piratami. Cała sytuacja wydawał się mi mocno abstrakcyjna. Nie miałem dużych nadziei na zwycięstwo w tej bitwie. Moim adwersarzem był Wojtek prowadzący do boju Nieumarły poczet Krwawych Smoków, bandę z którą już wielokrotnie przegrywałem. Scenariusz tej potyczki gwarantował zwycięstwo temu dowódcy, który przemieści wszystkie swoje żywe modele do strefy rozstawiania przeciwnika. Mogłoby się wydawać, że nieumarli będą mieli problem z szybkim przemieszczaniem modeli - nic bardziej mylnego. Nekromantyczne moce dodały truposzom nienaturalnego przyśpieszenia - już po pierwszej rundzie Krwawe smoki były ledwie kilka cali od realizacji celu misji! Kapitan Zielonoskórych był zmuszony do desperackiej taktyki. Całe lewe skrzydło armii goblinów zostało poświęcone, aby zyskać nieco na czasie. Podczas gdy w centrum troll i snotlingi wiązały pojedyncze modele zombie. Kapitan wraz z szamanem oraz sporą ilością załogi pędził na złamanie karku w kierunku przeciwnej krawędzi stołu. Plan zielonoskórego kapitana zakładał, iż na środku stołu w walce wręcz uwiązane pozostaną snotlingi oraz zombie i przy odrobinie szczęścia albo ożywieńcy zabiją pozostały przy życiu zielonoskórych, gdy trzon armii będzie w strefie przeciwnika, co dałoby mi zwycięstwo, albo przeciwnik nie zda testu rozbicia. Bitwa potoczyła się jednak nieco inaczej. Snotlingi okazały się nad wyraz skuteczne, za to troll, najęty przed tą bitwą, nie potrafił sobie poradzić z zabiciem pojedynczego zombie. W skutek czego, gdy obie armie dotarły już do stref rozstawienia przeciwnika na środku stołu wciąż trwała komiczna walka trolla z pojedynczym nieumarłym. Obie amie mimo strat, które sobie zadaliśmy, czy to mieczami i kłami, czy goblińskimi pistoletami, nie chciały skapitulować. Skutkiem czego bitwa zakończyła się remisem 10-10.
4th battle

And so it was that I, usually stuck in the lower parts of the leaderboards, was to play the last battle on the first table. And that’s with my wimpy goblin pirates too. The whole situation seemed a bit abstract to me, to be honest. I didn't hope for much of a victory in this battle.
My adversary was Wojtek fielding the Undead Fellowship of the Blood Dragons, a band with which I have lost many times in the past.
The scenario of this skirmish guaranteed victory for this commander who will move all his live models to the enemy deployment zone. It would have seemed that the undead will have a problem with the rapid movement of models – quite the contrary tough. Necromancer powers gave the dead an unnatural acceleration - after the first round, Blood Dragons were barely a few inches from their mission objective!
The Greenskin captain was forced to desperate tactics. The entire left wing of the goblin army has been thrown at the undead just to gain some time. While in the centre, the troll and snotling quarreled with a few zombies, the captain along with the shaman and a large number of the crew rushed to their neck breaking towards the opposite edge of the table. The plan of the greenskin captain assumed that in the middle of the table, the zombies and sntloings would remain fixed in hand-to-hand combat, and with a bit of luck, or the undead would have dealt with the poor greenskins, while the core of the army would be in the opponent's zone, which would give me victory, provided that the opponent would fail the breakdown test. However, the battle was a bit different. Snotlings proved to be extremely effective, while the troll, hired before this battle, could not cope with the killing of a single zombie. As a result, when both armies reached the enemy's deployment zones in the middle of the table, the comic battle of the troll against a single undead was still going on. Both armies, despite the losses inflicted on each other, whether with swords and fangs or goblin pistols, did not wish to capitulate. As a result, the battle ended in a 10-10 tie result.




Zakończenie

Po podliczeniu punktów okazało się ku mojemu zdziwieniu, że jestem pierwszy! Trzeba przyznać, że miałem sporo szczęścia, ale moje ostanie przywiązanie do grania jedna bandą też może mieć znaczenie. 
Najbardziej trafny może być jeden z komentarzy pod zdjęciami w mediach społecznościowych: "Gobliny wygrały Bahiorem" 

Chciałem podziękować wszystkim moim przeciwnikom za świetne gry. Każda z potyczek przebiegała w przyjaznej atmosferze i bawiłem się świetnie. 

Organizacja turnieju - jak zawsze w Warheimie na medal. Śliczne stoły, konkurs modelarski, zdjęcie na zakończenie. Nawet nie wspominam o pięknych armiach jakie ludzie zabierają ze sobą na te wydarzenie.
End

After counting the points, it turned out to my surprise that I was the number one! Admittedly, I was quite lucky, but my recent tendency to play with one band only may also matter.
The most accurate may be one of the comments under photos on social media: "The goblins won by playing Bahior"

I wanted to thank all my opponents for great games. Each of the skirmishes was in a friendly atmosphere and I had a great time.


Tournament organization take the cake - as always in Warheim. Beautiful tables, modelling competition, photos at the end. I don't even mention the beautiful armies people bring to this event.




Nagrody

Turnieje organizowane przez QC od zawsze słyną z wyjątkowo bogatych nagród i tym razem sponsorzy dopisali. Wielkie dzięki dla Alien Lab Miniatures, Avatars of War, Battlemodels.com, Black Grom Studio, Dark Art Studios, GAMEMAT.eu, Hexy Store i HQ Resin, Kromlech.eu, Micro Art Studio, Mini Monsters, Rotten Factory, SPELLCROW oraz Valkiria Miniatures i Vanaheim.pl. za to, że wspierają turnieje Warheima.

Poniżej szybkie zerkniecie na to co mi udało się wygrać. Zapewne zobaczycie te rzeczy dokładniej w następnych wpisach na blogu. 

Dziękuje QC oraz Eliminowi za udostepnienie zdjęć bo ja jak zawsze dałem ciała i nie zrobiłem swoich. 

Tym którzy doczytali do końca też dziękuje - niech Gork Podwodny tudzież Mork Głębinowy będzie z wami. 
Awards

Tournaments organized by QC have always been famous for exceptionally rich prizes and this time the sponsors were great. Many thanks to Alien Lab Miniatures, Avatars of War, Battlemodels.com, Black Grom Studio, Dark Art Studios, GAMEMAT.eu, Hexy Store i HQ Resin, Kromlech.eu, Micro Art Studio, Mini Monsters, Rotten Factory, SPELLCROW oraz Valkiria Miniatures i Vanaheim.pl. for supporting Warheim tournaments.

Below is a quick look at what I managed to win. You will probably see these things in more detail in the next blog entries.

Thank you QC and Elimin for sharing photos because I did not do my own.

I also thank those who read to the end - let Gork Underwater and Mork Deep Sea be with you.


6 komentarzy:

  1. Przeczytałem wszystko ... aż mi się zachciało znów zagrać jedno albo dwa spotkania.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ehh, mam nadzieję że w końcu uda mi się znowu przyjechać. Świetna relacja, bardzo miło się czytało i oglądało :)

    OdpowiedzUsuń