piątek, 1 grudnia 2017

Figurkowy Karnawał Blogowy - ed. XXXVIII - "Ulepek" - o wszystkim i o niczym

291 dzień w sieci...
Karnawał na ostatnią chwile - jak zawsze.

Kolejny miesiąc za nami - czas na kolejny wpis dotyczący Figurkowego Karnawału Blogowego.
Tym razem pominę standardowe przypomnienie, że karnawał rozpoczął Inkub na swoim blogu Wojna w Miniaturze, a podsumowanie dotychczasowych edycji znajdziecie tutaj.

Tym razem temat wybierał Pepe prowadzący bloga Fantasy w miniaturze. Tym samym uczyniłon listopad miesiącem Ulepków. 

I chciałbym tu pochwalić się wielkimi osiągnięciami w sferze rzeźbienie samodzielnie figurek ale nie mogę tego zrobić, bo rzeźbie nie najlepiej. Moje dotychczasowe ulepki to raczej dodatki i uzupełnienia. Ale to nie tak, że masy modelarskie całkiem są mi obce, trochę się z nimi bawię.

A więc do rzeczy. Dzisiejszy wpis podzieliłem na trzy części.
W pierwszej zobaczycie nieliczne próby rzeźbienia dodatków do modeli.
W drugiej opowiem nieco o zabawach z masami wielokrotnego użytku do wykonywania form. Od dawna miałem o tym napisać ale jakoś nie było motywacji.
W trzecie zobaczycie drobiazgi jakie spróbowałem wykonać specjalnie na tę okoliczność.

I - trochę greenstuffu tu i jakoś będzie.

Tak jak wspomniałem nie rzeźbie dużo i raczej dość amatorsko. 
Większości to uzupełnienia luk w modelu lub drobne dodatki.
Z poważniejszych projektów o których warto wspomnieć:

Dwaj Zwierzoludzie prezentowani już na blogu, w tym temacie. 



Demogorgon prosto z serialu Stranger Things - którego pokazałem już tutaj


Oraz jeszcze nie prezentowana na blogu bestia do rydwanu zwierzoludzi.
Sam model to zabawkowy niedźwiedź polarny wykopany gdzieś z odmętów dzieciństwa - był uprzejmy hibernować wiele lat w pudle z ołowianymi żołnierzykami. 

I tak po prawdzie to tyle z rzeczy o których warto wspomnieć w temacie rzeźbiarstwa. Ruszajmy dalej.

II - zrobić, formę wypełnić masą i gotowe. Tu musi być proste...

Zdarzyło się wam, że chcieliście mieć ciasto i zjeść ciastko? Albo mieć oryginalną figurkę i skonwertowaną figurkę? Ja za każdym razem, gdy biorę na do ręki model z Talizmana lub starszych edycji chciałbym go powielić, aby kopie móc w spokoju poćwiartować i przerobić według własnego uznania. 
A może w pudełku z figurkami jest za mało SUPER FAJNEGO TOPORA, w który chcielibyście wyposażyć każdego z waszych wojaków, a producent przewidział na dwunastu chłopa tylko jeden?
Jeśli rozumiecie choć jeden z tych problemów to nie zdziwcie się, że postanowiłem coś z tym zrobić. 
Obejrzawszy kilka filmików w sieci zapragnąłem samodzielnie wykonywać sobie części do modeli. 
Nieoczekiwaną przeszkodą okazał się brak dostępności tzw blue stuff'a w Polsce. (Brak chwilowy jak się okazało). Nie zrażony zakupiłem polski odpowiednik i próbowałem swoich sił.
Winny jestem wam jeszcze jedno zdanie o idei mas typu Blue Stuff. Specyfiki te, pod wpływem ciepła, najczęściej po wrzuceniu do gorącej wody, stają się elastyczne a gdy ostygną nie ulegają odkształcenia. Cały "bajer" w tym, że masę taką można używać wielokrotnie - wrzucamy formę do wrzątku i po chwili możemy wykonać inna nową. Czym różni się biały granulowany twór od niebieskiego? Zasadniczo tylko jedną właściwością - podczas blue stuff zastyga pozostając nieco elastyczny to jego biały odpowiednik staje się twardy jak kamień. Jak możecie się domyślić wyciąganie elementów z twardych form to koszmar. Nie poddałem się jednak. I choć "niebieska masa" jest o niebo lepsza to elementy z niezamykanych form można tez z powodzeniem wykonywać z jej granulowanego odpowiednika.
Przed wami garść zdjęć z zabaw z masą oraz efektów prac

Produkt przed pierwszym użyciem

Wsypujemy do wrzątku

Czary! panie czary!








Od lewej: oryginał, słabej jakości masa a la gs w twardej formie oraz poxilina w formie z blue stuffu.

Od lewej: oryginał, słabej jakości masa a la gs w twardej formie oraz poxilina w formie z blue stuffu.

Bardziej udane części.


Poniosłem też porażki


Warto wspomnieć, że tą metodą wykonałem gąsienice, koła oraz boczne wyloty spalin w razobacku jakiego ostatnio ukończyłem. 

Co mas którymi wypełniałem formy- jak widzicie na zdjęciach używałem wszystkiego co miałem w domu: green stuff, polski tani odpowiednik gs'u, miliput, poxilina etc. Najlepsze efekty uzyskałem przy użyciu green stuffu ale poxilina niewiele mu ustępowała. 


III - Drobnostka specjalnie z okazji

Mimo patologicznego braku czasu chciałem wykonać coś specjalnie z okazji listopadowego lepienia. 
Spróbowałem wyrzeźbić symbol Zakonu Iron Hands na naramiennikach dla moich kosmicznych marynarzy. Następnie spróbowałem skopiować je z użyciem blue oraz green stuffa. Efekt niestety daleki od ideału, ale na czymś człowiek musi się uczyć. 

Gołe narramienniki

Z moimi "ambitnymi" rzeźbami

I nieporadne próby zrobienia kopii


Jeszcze to opanuje. 


To tyle na dziś, tym którzy przebrnęli przez ten wpis dziękuje za wytrwałość. Mam nadzieje, że wasza walka z rzeźbieniem i masami modelarskimi sprawi wam wiele frajdy.

Jak zawsze zapraszam do komentowania. 
Miłego początku grudnia! 

7 komentarzy:

  1. Fajna prezentacja. Muszę spróbować tej masy do form🙂

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Koniecznie polecam blue stuff lub inaczej oyumaru - warto oszczędzić sobie frustracji z masą która jest zbyt sztywna aby wyciągnąć z niej model.

      Usuń
  2. Elegancko, podobają mi się Ci beastmani Twoi ulepieni.
    A jeśli chodzi o masy wielokrotnego użycia - ja zrezygnowałem, zraziłem się takim zielonym czymś i stwierdziłem że nie ma się co męczyć i zacząłem robić normlanie w siliconie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje za dobre słowa. Gdybym nie prawdziwy blue stuff to też bym się poddał - zresztą i tak niewiele ostatnio robię swoich bitsów.

      Usuń
  3. Super post! Powinien być linkowany pod każdą reklamą instant mouldu. Oto cała prawda o tym specyfiku! Sam korzystałem i efekty były bardzo podobne.

    OdpowiedzUsuń
  4. Dzięki za naprawdę ciekawy i inspirujący wpis =)

    OdpowiedzUsuń