77 dzień w sieci
Jeszcze nie umarłem...
Kwiecień plecień, bo przeplata trochę pracy, trochę pracy.
Jednym słowem kwiecień nie pozostawił wiele czasu wolnego na działania hobbystyczne, ale mimo to udało mi się nieco zdziałać.
Przed Wami wpis w ramach XXXII Karnawału Figurkowego.
Zapraszam do zapoznania się z historią tego motywującego przedsięwzięcia, rozpoczętego przez Inkuba w 2014 roku na blogu Wojna w miniaturze.
W tym miesiącu gervaz na łamach Bitewniakowych Pogranicz postawił naprawdę interesujące wyzwanie. Podniosłem rękawicę, zabrałem się do roboty i to moja odpowiedź na te trzy stopniowe zadanie :)
Część pierwsza - Legion
A raczej legionik.
Gervaz prosi o pokazanie figurek, jakie czekają jeszcze na swoją przygodę z pędzlem.
Jako, że moja przygoda z bitewniakami nie jest zbyt długa, to i ogromnej ilości niepomalowanych modeli nie mam.
Trochę modeli do 40'tki, z którą ostatnio rozpocząłem przygodę. Tutaj znajdują się grani przeze mnie Space Marine, modele tyrków, makiety z The Battle For Macragge i (nie wiem skąd obecny) oddział Kroot Carnivore Squad (Boże, jak te model mi się podobają), do tego niewidoczny na zdjęciu pojedynczy Gretchin z 2 edycji.
Zaraz obok szalona mieszanina modeli do fantasy battle, a raczej do Warheima. Trochę zwierzoludzi do dokończenia, oldhammery czekające na swój czas, gobliny pragnące zostać piratami i mała grupka skavenów.
Całkiem na lewo modele do LotR'a, czy raczej Hobbita.
Nie ma tego dużo, ale w moim tempie pomalowanie ich zajmie lata :D
Część druga - Wybrani
Szukałem, szukałem i znalazłem - 2 modele, których konwersje rozpocząłem jeszcze dawno temu, gdy grywałem w Mordheim i o Warheimie słyszałem tyle, że podobno ktoś, gdzieś zrobił jakieś fanowskie zasady. W szale początkującego zapaleńca pociąłem figurki, połączyłem je i.... zostawiłem w szufladzie. Pełen obaw ruszyłem do ratowania tych modeli - bo, jak nie teraz, to pewnie już nigdy.
|
Prosto z szuflady |
Pierwszy model jest konwersją staro-edycyjnego Gora na Ungora chorążego do Warheima. Ten model, zanim trafił do szuflady, był już prawie kompletny - niewiele miałem dodatkowej pracy.
Drugi to szalona hybryda identycznego Gora oraz oldhammerowego wojownika chaosu - w tym wypadku z szuflady wyjąłem sklejone nogi z torsem - wszystko słabo dopasowane i opiłowane na pałę. Model miał przedstawiać Gora, który awansował do rangi bohatera, w związku z czym sprawił sobie cięższy pancerz. Zmieniwszy nieco antyczną koncepcję, postanowiłem dodać więcej futra - niech nasz nowy bohater będzie większy i dzikszy niż koledzy. Głowa powstała z wilczego łba z goblińskiej jazdy oraz części z nowych zwierzoludzi. Do tego "trochę" green stuffu i bestyjka gotowa do malowania.
Pewne problemy sprawił mi sztandar, długo wahałem się nad jego kolorystyką. I choć freehand nie jest moją mocną stroną to, nawet jestem zadowolony, brudna szmata z niedbale wykonanym symbolem jakoś pasuje mi do beastmenów.
Tym sposobem udało się mi uratować modele, które już od dłuższego czasu były spisane na straty.
Część trzecia - Odrzuceni
Czas powiedzieć głośno to, co już dobrze wiem. Odrzuconymi w mojej kolekcji zostaną modele do LotR'a - wszystkie i bez wyjątku. Grając w Warheima i Warhammer 40 000 na pewno nie znajdę czasu na kolejny system.
A gdybym miał wybrać modele do malowania na półkę, to raczej sięgnę po inne, niż po kolegów pana Bagginsa.
Pozostaje tylko znaleźć dla nich nowy dom :)
|
Przykro mi panie Baggins |
To na tyle w dzisiejszym wpisie.
Jak zawszę zapraszam do komentowania.