Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Planszówki. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Planszówki. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 30 listopada 2020

Nocnica / Nocturna FKB#75

1372 dzień w sieci / 1372 days in the web
a moth...
Koniec miesiąca, tuż przed północą, to najwyższy czas na wpis w ramach Figurkowego Karnawału Blogowego. Jak dobrze wiecie karnawał to nasza comięsięczna zabawa polegająca na stworzeniu okołofigurkowego postu w zadanym teacie. Tematem na listopad jest: 
Nim wstanie dzień

Pomalowałem więc Nocnicę - jedno ze słowiańskich bóstw z planszówki Stworze.

To był wyjątkowo przyjemny model do malownia. A co Wy o nim myślicie? 
The end of the month, just before midnight, is a perfect time for an entry in the Figurine Blog Carnival :)
Carnival is a monthly challenge to make miniatures on a given topic. This month topic was: Before the day comes. 

I painted Nocturna - one of mystical Slavic deity from board game Stowrze.

It was pleasure miniatures to paint. 
Do you like it? 


Nocnica / Nocturna

Nocnica / Nocturna

Nocnica / Nocturna

Nocnica / Nocturna


piątek, 31 stycznia 2020

Stworze vol2 - Rusałka - FKB ed. #65

1097 dzień w sieci... / 1097 days in the web..
send nudes...

Koniec miesiąca tradycyjnie przynosi nam wpis z okazji Figurkowego Karnawału Blogowego. 

Sześćdziesiątą piątą edycję comiesięcznej zabawy prowadzi QC DansE MacabrE, a temat wyznaczony na styczeń to:

Zakazany Owoc

Owoc ten był ciężkim orzechem do zgryzienia. Długo szukałem odpowiedniego modelu. Mój wybór ostatecznie padł na Rusałkę do gry planszowej Stworze. 

Model jest jedenym z dodatków, jakie można sprawić sobie do tej zanurzonej w słowiańskim klimacie gry. 

Malowanie sprawiło mi wiele trudności i nie jestem z niego całkowicie zadowolony. Wyraźnie muszę poćwiczyć malowanie "golizny". 

W każdym razie Rusałka dołączy do Mary i Bezkosta, których udało im się pomalować wcześniej w ramach 54 edycji karnawału.
The end of the month traditionally brings us an entry for the Figurine Blog Carnival.

The sixty-fifth edition of the monthly fun is led by QC from DansE MacabrE and the topic he set for January is:


The Forbidden fruit

This fruit was a hard nut to crack. I was looking for the right model for a long time. My choice finally fell on Rusalka to the board game Stworze.

This model is one of the additions you can get to this game immersed in the Slavic atmosphere.

The painting was difficult for me and I'm not completely happy with it. I clearly need to practice painting "nakedness".

In any case,  Rusalka will join The Nightmare & The Boneless whom I managed to paint earlier as part of the 54th edition of the carnival.










czwartek, 28 lutego 2019

Stworze vol1 - Mara & Bezkost - FKB ed. #54

763 dzień w sieci... / 763 days in the web...
Just not enough time...

Spójrzmy prawdzie w oczy - w tym miesiącu nie udało mi się zrealizować moich planów odnosnie Figurkowego Karnawału Blogowego. 
Tematt zaproponowany przez Luca Lagao na blogu Gorzej się nie da 

Las

Miał być idealną okazją do zaprezentowania gry, którą spory kawałek temu (to już 2 lata temu), sobie sprawiłem.
Mam na myśli Stworze wydane przez Underworld Kingdom
Projekt wspierałem podczas kampani cround foundingowej więc posiadam swój egzemplarz już jakiś czas.
Planowałem recenzje wraz z pomalowanym kompetem modeli.
Potem tylko komplet modeli.
Skończyło się na dwóch modelach.
Obiecuje, że recenzja pojawi się na łamach bloga jeszcze wiosną - bo o tej produkcji można troche napisać.

Dziś dla was: 

Mara oraz Bezkost 

Dwa słowiańskie Stworza których poczynaniami kierujemyw grze. 
Kluczowego Leszego związanego najmocniej z tematem nie zdołałem jeszcze pomalować.

Mam nadzieję, że przy dużej dozie wyrozumiałości Słowiańskie Bóstwa skrywające się przed wzrokiem śmiertelników w lasach i borach wystarczą aby zaliczyć tą edycje Figurkowego Karnawału Blogowego.


It's time for a new blog entry in "Figurkowy Karnawał Blogowy"!

As some of you know, Karnawał is an initiative associating Polish bloggers for monthly work on a given topic, connected with wargaming.


This month topic is given by Luca Lagao from  Gorzej się nie da

Forrest

So I painted two miniatures from board game Stworze from Underworld Kingdom. It is worth mentioning that this polish game is also available in English. I support this game during crowdfunding campaign two years ago so it is time to paint these miniatures :D

I also planed review but I don't have enough time this month - maybe in next months?

So there are:

The Nightmare & The Boneless

Two Slavic goddesses who hide from mortal sight in the forest.





I open it at Christmas time... in 2017... 

środa, 11 października 2017

Łapać tego kultyste! - Pandemic czas cthulhu - opening i pierwsze wrażenia.

241 dzień w sieci
Macki, kultyści, mroczne piwnice - to co lubię najbardziej...

30 września był wielkim wydarzeniem w świecie Warheima - po raz kolejny odbył się turniej (albo jak kto woli mistrzostwa polski), jednak tego dnia zostałem zaskoczony czym innym. Obdarowano mnie nową planszówką, którą teraz Wam przybliżę.

Pandemic: Czas Cthulhu to ciekawy przypadek przeniesienia udanej i znanej mechaniki z jednej gry do innych realiów.

Gra będąca matką tej gry (i całej linii gier) to kooperacyjna gra, w której gracze mają za zadanie zatrzymać zarazę zagrażającą ludzkości. Gracze podróżują po mapie świata, zdobywając karty badań pozwalające wynaleźć lek na daną chorobę, jednocześnie walcząc z wybuchami nowych ognisk choroby. Pandemic zdobył uznanie i jest rozpoznawalną grą goszczącą w wielu domowych kolekcjach.

W Pandemic grałem dwukrotnie i bawiłem się świetnie. Tym z większym zapałem zabrałem się za odsłonę w klimacie Lovecraft'a.


Pudełko ładne i ciężkie - zapowiada się ciekawie.

Wewnątrz krótka, ale zupełnie wystarczająca instrukcja, okraszona nawet niedługim opowiadaniem (co prawda nie tak obszernym jak te, o którym wspomniałem tutaj). Wielki plus za grafikę w punktach wyjaśniającą przygotowanie do gry - dzięki temu staje się ono banalnie proste.

Pudełko zaraz po otwarciu.

Króto, treściwie i z klimatem.

Gotowi do rozgrywki
 Zarówno plansza, jak i karty idealnie komponują się z mrocznym klimatem opowiadań Lovecrafta.
W pudełku znajdziemy również figurki przedstawiające poszukiwaczy, w których wcielają się gracze, trzy figurki shoggothów oraz dwadzieścia sześć maleńkich figurek groźnych kultystów. Figurki wykonane są całkiem dobrze i czekam już na moment, gdy uda się mi je pomalować (przy moim tempie przewidywany termin to 2025). Całość uzupełnia kość szaleństwa oraz żetony bram i poczytalności. Gdybym miał być malkontentem, to żetony mogły być wykonane z plastiku lub zastąpione szklanymi tokenami - ale i tak, jak wspominałem, to bardzo posunięte czepialstwo gdyż karton, z którego wykonano żetony jest porządny i nieprędko się zniszczy.
Odwiedzimy miejsca znane z opowiadań

Nasz główny adwersaż

i pomocnicy przedwiecznego.

Straszliwi kultysci

Nasi herosi - nadzieja na uratowanie świata przed szaleństwem

For the Emperor! - male porównanie skali

Gra przeznaczona jest od 2 do 4 graczy Sama rozgrywka również nie jest kopią oryginału, a raczej wariacją na temat. I choć stawka pozostaje ta sama - walka o losy świata - to sprowadzenie gry do miast znanych z opowiadań mistrza grozy sprawia, że o wiele mocniej wczuwamy się w naszych bohaterów. A mówiąc już o bohaterach, nie zapomniano również o nieodłącznym mechanizmie szaleństwa - obowiązkowym punkcie w każdej grze związanej z pisarzem z Providence. Dodatkowo na plus należy zaliczyć trzy opcje stopniowania trudności rozgrywki - prawda tylko na zasadzie ograniczenia ilość kart, ale zawsze coś.

Pierwsza rozgrywa (dwuosobowa) zakończyła się zwycięstwem. Nie było trudno, ale dwukrotnie w ostatniej chwili udało się nam uchronić przed przegraną.  Trzeba też powiedzieć, że na naszą korzyść zagrało również szczęście początkującego - karty podchodziły nam jak z nut. Pięćdziesiąt minut rozgrywki minęło szybko i bardzo przyjemnie. Póki co Pandemic: Czas Cthulhu jawi się jako przyjemna, mocno klimatyczna gra na jesienne wieczory - nie za trudna, ale również nie za łatwa.

Słyszałem kilka opinii, że Czas Cthulhu jest grą zbyt łatwą - dlatego będę rzetelnie zapisywał przebiegi potyczek, aby w przyszłości przedstawić Wam moje zdanie.
To tyle na dziś.
Przyjemnych wieczorów przy planszy.


sobota, 11 marca 2017

Planszówkowe Białe Kruki - (nie do końca) Figurkowy Karnawał Blogowy XXXI

46 dzień w sieci
Sam nie wiesz, co masz w szafie...

Po raz kolejny biorę udział w  Figurkowym Karnawale Blogowym. Tym razem dość przewrotnie nie pokażę figurek, ale coś z naprawdę starych planszówek. Nie da się ukryć, że to właśnie te tytułu przyczyniły się do tego, że ostatecznie wpadłem w szaleństwo gier bitewnych. Odkurzenie ich to podroż do dzieciństwa.

Ale najpierw, aby formalności stało się zadość:  XXXI edycję FKB prowadzi Grish na swoim blogu Fat Lazy Painter, a całą tę doskonałą zabawę rozpoczął Inkub na blogu Wojna w miniaturze
Tematem trzydziestej pierwszej edycji jest Biały Kruk - tak więc zajrzałem do szafy z największymi skarbami i oto one.

Na pierwszy ogień moja najbardziej ograna planszówka - Przekleństwo Mumii. 

Wiele godzin spędziłem wraz ze znajomymi przy tej grze produkcji Games Workshop, wydanej w Polsce przez Sferę. Nie ukrywam, że sporo czasu spędziłem przy niej również sam, bo ta gra z 1988 roku ma zasady dla gry solo (!). I to naprawdę działa!
Ta gra, po którą sięgnąłem nie długo po warcabach i Fortunnie, całkowicie wywróciła moje myślenie o grach. Trójwymiarowa plansza, dwunastościenna kość (która po raz pierwszy pojawiła się wtedy w nadwiślańskim kraju), różne postacie o odmiennych statystykach, potwory, zagadki, mumie, zamknięte sarkofagi i pościg w poszukiwaniu eliksiru nieśmiertelności - a to wszystko w klimacie niczym z filmów o Indiana Johnsie! Tak ta gra spędzała mi sen z powiek w dzieciństwie. 

Niedawno wraz ze znajomymi znów się pochyliliśmy nad nią i jak się okazało nie straciła ona ani trochę ze swojej magii, może wręcz odwrotnie. Na plus, poza niezwykle przyjazną instrukcją, zaliczyć można grafikę i krótkie, ale klimatyczne fabularne wstawki do spotkań, jakie odbywamy wewnątrz wielkiej piramidy. Doskonale wymyślony jest również sposób, w jaki poruszamy się po planszy - poza graczem aktualnie wykonywającym swoją turę pozostali uczestnicy gry mają możliwość zagrania na kogoś karty ruchu - w efekcie rywalizacja jest niezwykle zacięta, a postacie błądzą niczym w prawdziwym labiryncie.
Dziś ta gra jest dla mnie bezcenna.





Tuż obok na półce znajduję drugiego bohatera dzisiejszej opowieści.
Który z pisarzy zrobił dla nas zarażonych fantastyką więcej niż mistrz Tolkien? 
Ja należę do tych, którzy po dziś dzień czytują Władce Pierścieni czy Sirmallion z niegasnącym zapałem. Tym cieplej myślę o następnej grze, jaką chcę Wam zaprezentować. 

Przed Wami pierwsza polska planszowa wojenna gra strategiczna - Bitwa na Polach Pelennoru.

Oblężenie Minas Tirith rozpalało wyobraźnie na długo przed tym zanim ujrzeliśmy ją na ekranach kin. I niejednego zastanawiało, czy to mogło potoczyć się inaczej.  W tej przeznaczonej dla dwóch osób planszówce gracze odgrywają starcie sił Saurona i  Wolnych Ludzi. Gra jest dość skomplikowana, ale tym z Was, którzy grywają w bitewniaki nie powinna sprawić żadnych trudności.
Po przebrnięciu przez obszerną, ale pisaną zrozumiałym językiem instrukcję, można zasiąść do około czterogodzinnej rozgrywki i rzucić swoje armie - papierowe żetony - do morderczej walki na polu bitwy - dużej hexagonalnej planszy.
I mimo, że wydana przez Encore gra nie wygląda dziś imponująco, to nie grafika zachwyca w nej, a odwzorowanie klimatu książki. Mamy do dyspozycji jednostki doskonale znane z trylogii - ogromne olifanty (tudzież mumakile), dzikie ludy z Hardu, mnogość orków, Grandalfa i Króla Nazguli, Rohan naciągający jako posiłki i wiele innych smaczków. Wciąż mało? Katapulty miotające kamienie, ogniste kule, odcięte głowy, kubły z wrzącą smołą i czarodziejski taran wykuty w ogniach Mordoru. Tak to spełnienie  marzeń dla tolkienomaniaka. A grafika na pierwszej stronie instrukcji do dziś jest jednym z moich ukochanych obrazów fantasy.
Mój egemplarz to drugie wydanie gry opublikowanej w 1984r.





I na koniec gwóźdź programu, mój biały kruk: "nowiutki" Gwiezdny Kupiec 

I choć mój egzemplarz do dziś jest dziewiczy, to stanowi dla mnie również coś szczególnego. Dlaczego? Ta gra z 1982 roku nie posiada grafiki - naprawdę - to tylko tabele i żetony. Za to twórcy przed samą instrukcją umieścili opowiadanie wprowadzające graczy w świat gry -  i właśnie za to uwielbiam tę grę - porusza wyobraźnie. Olbrzymie fregaty handlowe przemierzające zimny kosmos. To jeden z kamieni milowych do mojego uwielbienia s-f. O wiele później czytając Diunę wracałem myślami właśnie do tej gry.
Dziś, gdy już po raz kolejny kończę lekturę instrukcji wiem, że w najbliższym czasie postaram się uczynić moją wersję gry używaną.





I to tyle ode mnie. Mam nadzieję, że nie zanudziłem Was okrutnie. Dajcie znać jak się podobało. Kto wie, może pojawi się tu więcej o grach na planszy.
A może ktoś ma ochotę na partyjkę? :)