Macki, kultyści, mroczne piwnice - to co lubię najbardziej...
30 września był wielkim wydarzeniem w świecie Warheima - po raz kolejny odbył się turniej (albo jak kto woli mistrzostwa polski), jednak tego dnia zostałem zaskoczony czym innym. Obdarowano mnie nową planszówką, którą teraz Wam przybliżę.
Pandemic: Czas Cthulhu to ciekawy przypadek przeniesienia udanej i znanej mechaniki z jednej gry do innych realiów.
Gra będąca matką tej gry (i całej linii gier) to kooperacyjna gra, w której gracze mają za zadanie zatrzymać zarazę zagrażającą ludzkości. Gracze podróżują po mapie świata, zdobywając karty badań pozwalające wynaleźć lek na daną chorobę, jednocześnie walcząc z wybuchami nowych ognisk choroby. Pandemic zdobył uznanie i jest rozpoznawalną grą goszczącą w wielu domowych kolekcjach.
W Pandemic grałem dwukrotnie i bawiłem się świetnie. Tym z większym zapałem zabrałem się za odsłonę w klimacie Lovecraft'a.
Pudełko ładne i ciężkie - zapowiada się ciekawie.
Wewnątrz krótka, ale zupełnie wystarczająca instrukcja, okraszona nawet niedługim opowiadaniem (co prawda nie tak obszernym jak te, o którym wspomniałem tutaj). Wielki plus za grafikę w punktach wyjaśniającą przygotowanie do gry - dzięki temu staje się ono banalnie proste.
Pudełko zaraz po otwarciu. |
Króto, treściwie i z klimatem. |
Gotowi do rozgrywki |
W pudełku znajdziemy również figurki przedstawiające poszukiwaczy, w których wcielają się gracze, trzy figurki shoggothów oraz dwadzieścia sześć maleńkich figurek groźnych kultystów. Figurki wykonane są całkiem dobrze i czekam już na moment, gdy uda się mi je pomalować (przy moim tempie przewidywany termin to 2025). Całość uzupełnia kość szaleństwa oraz żetony bram i poczytalności. Gdybym miał być malkontentem, to żetony mogły być wykonane z plastiku lub zastąpione szklanymi tokenami - ale i tak, jak wspominałem, to bardzo posunięte czepialstwo gdyż karton, z którego wykonano żetony jest porządny i nieprędko się zniszczy.
Odwiedzimy miejsca znane z opowiadań |
Nasz główny adwersaż |
Straszliwi kultysci |
Nasi herosi - nadzieja na uratowanie świata przed szaleństwem |
For the Emperor! - male porównanie skali |
Gra przeznaczona jest od 2 do 4 graczy Sama rozgrywka również nie jest kopią oryginału, a raczej wariacją na temat. I choć stawka pozostaje ta sama - walka o losy świata - to sprowadzenie gry do miast znanych z opowiadań mistrza grozy sprawia, że o wiele mocniej wczuwamy się w naszych bohaterów. A mówiąc już o bohaterach, nie zapomniano również o nieodłącznym mechanizmie szaleństwa - obowiązkowym punkcie w każdej grze związanej z pisarzem z Providence. Dodatkowo na plus należy zaliczyć trzy opcje stopniowania trudności rozgrywki - prawda tylko na zasadzie ograniczenia ilość kart, ale zawsze coś.
Pierwsza rozgrywa (dwuosobowa) zakończyła się zwycięstwem. Nie było trudno, ale dwukrotnie w ostatniej chwili udało się nam uchronić przed przegraną. Trzeba też powiedzieć, że na naszą korzyść zagrało również szczęście początkującego - karty podchodziły nam jak z nut. Pięćdziesiąt minut rozgrywki minęło szybko i bardzo przyjemnie. Póki co Pandemic: Czas Cthulhu jawi się jako przyjemna, mocno klimatyczna gra na jesienne wieczory - nie za trudna, ale również nie za łatwa.
Słyszałem kilka opinii, że Czas Cthulhu jest grą zbyt łatwą - dlatego będę rzetelnie zapisywał przebiegi potyczek, aby w przyszłości przedstawić Wam moje zdanie.
To tyle na dziś.
Przyjemnych wieczorów przy planszy.
Grałem w to kilkanaście razy. Zawsze przegrywaliśmy. Może to złowrogi wpływ cthulhu... a może piwa?
OdpowiedzUsuńO musze zapamiętać aby zaznaczać w trakcie ogrywania tej gry czy było piwo w trakcie czy nie :D
Usuń